uzbrojona po zęby
Powstanie tego sweterka o niezbyt tradycyjnej formie zainspirowały dwie rzeczy: po pierwsze wpływ na jego wygląd miała moja długotrwała fascynacja projektami Ricka Owensa, któremu z pewnością poświęcę jeszcze osobny wpis.
Rick Owens jest często uważany za jednego z prekursorów stylu „goth ninja”, a ja uwielbiam go przede wszystkim za to, że do perfekcji opanował umiejętność modyfikacji wykrojów i naginania ich kształtu do własnej wyobraźni. Jego ubrania mają bardzo oryginalny krój, często odbiegający zupełnie od tego, co potocznie uważamy za „normalne”, jednak zawsze są niezmiernie eleganckie i świetnie dopasowane do sylwetki (no, może z wyjątkiem najnowszej kolekcji, która jest bardzo „pudełkowata”). Owens rozpoczynał swoją karierę przygotowując ręcznie mnóstwo wykrojów dla firm masowo produkujących ubiory, więc nic dziwnego, że dziś z wielką swobodą potrafi manipulować formą. Ja zdobywam doświadczenie w tej kwestii metodą prób i błędów, opierając się na informacjach znalezionych w Internecie lub uzyskanych od osób z dużym doświadczeniem krawieckim, bo niestety w naszym kraju brakuje kursów dotyczących wyłącznie kroju, a szkoda, bo to temat rzeka, w dodatku niezwykle wciągający.
Ale koniec dygresji – druga inspiracja dla nowego swetra przyszła z dość nieoczekiwanej strony. Niedawno podziwiałam zbroje polskiej husarii, a konkretnie piękne półpancerze. Urzekła mnie zwłaszcza dolna linia niektórych z nich (z resztą, polska husaria wyglądała nieziemsko od stóp do głów). Ten detal stał się zaczynem do „twórczej fermentacji” w mojej głowie – a efekt możecie podziwiać na zdjęciach.
Nadałam mu roboczą nazwę „Armor”, bo miał przypominać właśnie zbroję. Jest wysoko podcięty z tyłu, ma „wiktoriański” kołnierzyk i wąskie rękawy zakończone długim ściągaczem z otworami po bokach, przez które można przełożyć kciuki. Głównym elementem przyciągającym uwagę jest motyw warkoczowy, prowadzący spojrzenie od boków ciała ku plecom i szyi.
Do wykonania „Armora” użyłam włóczki DROPS Nepal (65% Wełna, 35% Alpaka) w niecodziennym odcieniu lawendowej szarości (kolor nr 4311). Zużyłam jej ok 530 g. Pracowałam drutami nr 5. Szczerze mówiąc myślę, że lepiej sprawdziłaby się włóczka nieco cieńsza.
Pisząc o uczeniu się na błędach myślałam właśnie m.in. o „Armorze”, bo niestety nie ustrzegłam się pewnej niedoskonałości. Otóż, aby uzyskać idący ostro pod górę skos w tyle musiałam dodawać stosunkowo dużo oczek na krawędzi pasa warkoczowego (korpus swetra był wyrabiany w całości, drutami na żyłce, poczynając od dołu). Nie przewidziałam, że biegnący po skosie pas warkoczowy będzie mieć naturalną tendencję do przykurczania, podczas gdy dodawane oczka przerabiane ściegiem gładkim prawym będą z kolei z natury nieco się wybrzuszać. Nie widać tego na zdjęciach, ale „Armor” delikatnie bluzuje się nad motywem warkoczowym w tyle, tuż pod pachami, co daje niezbyt estetyczny efekt „love handles” („uchwytów miłości”, czyli tych niesympatycznych wałeczków tłuszczu, które u niektórych chętnie osadzają się właśnie nieco powyżej talii, a poniżej pach). Mam jednak nadzieję, że po ponownym zblokowaniu warkocz nieco się jeszcze rozciągnie i uda mi się naprawić ten mankament.
Poza tym jestem z „Armora” zadowolona. Muszę tylko uszyć sobie jakąś fajną tunikę do tego, bo w mojej aktualnej garderobie nie ma niczego dość odlotowego, co by do niego pasowało. Musi to być coś bardzo zwiewnego, bo alpaka z wełną grzeją jak Elektrociepłownia Siekierki w szczycie sezonu 😉
A jak wam się podoba? Lubicie sobie poeksperymentować z formą, czy wolicie tradycyjne wzory?
Tagi
dzierganie-
Cudny! Przyciąga wzrok i chce się Ciebie obracać, żeby zobaczyć wszystko dookoła. *^o^*
Tylko jedno mnie zastanawia, czy wicher nie ciągnie po nerkach?… W tej kwestii jestem obrzydliwie praktyczna. No bo jednak cały krzyż odkryty, ja zaraz bym się przeziębiła… -
Będziesz musiała ten warkocz po prostu agresywnie zblokować 🙂 A co do husarii – masz rację, wyglądali wyśmienicie, chyba potem, wieki później ułani przejęli na siebie trud doskonałego wyglądu. No ale co konnica to konnica, nie ma to tamto 🙂
Przy okazji – nie uważasz, że Nepal jest trochę tępy w robocie? W zeszłym roku robiłam z niego czapkę i nie zachwycił mnie wcale, zwłaszcza w porównaniu z drugą włóczką dropsa o takim samym składzie – Drops Lima. -
Bardzo piękny, oczywiście nie dla każdego, ale Ty super w nim wyglądasz. Rzadko widzi się swetry odbiegające od sztampy. Lubie sobie takie pooglądać. A co robię? No na pewno nie tak oryginalnie, bo ani imaginacji u mnie takiej, ani cierpliwości. Ale zawsze według swojego „widzimisia”, czyli z głowy. Różnie to wychodzi, ale cotam, moje jest i basta 😉
Fajnie że wróciłaś do blogerskiego światka!
Komentarze