Kardigan Fitzgerald, czyli "be water my friend..."
Dawno mnie tu nie było. Nie dlatego, że nie dziergałam – choć moje tempo jest raczej ślimacze, ale dlatego, że jakoś na jesieni i zimą pogoda zupełnie nie chciała współpracować i nie mogłam zrobić rozsądnych zdjęć nowych prac. Powracam jednak do was z mocnym przytupem, a jest nim kardigan … wydziergany z obłędnej włóczki.
Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia, choć odcień był kompletnie poza moją aktualną paletą kolorów. Jakiś czas temu postanowiłam ograniczyć kolorystkę garderoby tak, by można było łączyć ze sobą wszystkie części. Padło na szarości, bordo/ciemny czerwony/amarant, czerń i granat. Ale gdy w sklepie Makunki zobaczyłam farbowaną przez nią ręcznie włóczkę Merino Sock … o nazwie Leśne Jezioro, stara miłość powróciła.
Uwielbiam turkusy i morskie zielenie, w dodatku to Leśne Jezioro było jakby stworzone dla mnie – wszystkie odcienie mocno poszarzałe, przytłumione. Jakbym naprawdę wędrowała po jakiejś starej puszczy i odkryła małe jeziorko, w którym przeglądają się jodły i świerki. Kupiłam natychmiast, impulsywnie, a gdy motki dotarły, trzymałam je w dłoniach i miziałam, niczym Gollum swój pierścień 😉 Wypadało jeszcze pomyśleć, CO z tego zrobić.
Ostatnio analizowałam swoje „dziergadła” i doszłam do wniosku, że brakuje mi kardiganów, tych dłuższych i tych krótszych. Fajnych, uniwersalnych wzorów, które można zarzucić na T-shirt, założyć do tego dżinsy i mimo to wyglądać niezwykle. Spektakularne odcienie Leśnego Jeziora wydawały się idealnym wyborem dla tej koncepcji.
Chciałam czegoś na luzie, praktycznego i – jak to zwykle u mnie bywa – raczej minimalistycznego. Zanurkowałam więc w skarbiec na moim Pintereście i po (bardzo długiej) chwili wynurzyłam się z pomysłem na zakup wzoru Fitzgerald Cardigan projektu Mercedes Tarasovich-Clark
Jest dziergany w całości, bezszwowo, od góry, z rękawami wrabianymi metodą „contiguous”. Nieodmiennie zachwyca mnie uroda główek rękawa wyrabianych w ten sposób. Gdy są zrobione prawidłowo, przepięknie układają się na ramionach. Kardigan Fitzgerald ma też wydłużone poły z przodu, szalową plisę wrabianą osobno, na końcu robótki i ozdobne detale w postaci ściągaczowych wykończeń w okolicach talii i dołu.
Po przeliczeniu wydawało mi się, że 3 motki Leśnego Jeziora zupełnie wystarczą, choć z wyliczeń wychodziło, że zabraknie ok. 100 m. Specjalnie się tym nie przejmowałam, bo przy moim dość ścisłym sposobie dziergania regularnie zostaje mi właśnie jakieś 100-200 m włóczki po zakończeniu robótki, jeśli dobieram ją ściśle według wskazówek z wzoru.
Dzierganie było czystą przyjemnością, choć wymagało lekkiej żonglerki (motki zmieniałam co 2 rzędy, aby ładnie wyrównać kolorystykę całości – w końcu były farbowane ręcznie). Gdy skończyłam korpus dotarło do mnie, że raczej mi tej włóczki nie wystarczy na rękawy i szeroką plisę z przodu. Mocno spanikowałam i uprosiłam Makunkę, żeby spróbowała pofarbować dla mnie jeszcze 2 motki w tym samym tonie, co poprzednie.
Trzeba przyznać, że Makunka stanęła na wysokości zadania – nowe motki dotarły do mnie w parę dni, a ich odcień był niemal identyczny z pierwszą partią, aczkolwiek (jak zawsze w przypadku włóczek farbowanych rzemieślniczo) nieco się różnił. Był intensywniej turkusowo-niebieski, nieco mniej szaro-zielony. Na szczęście miałam jeszcze trochę pierwotnego zapasu i mogłam je pomiksować w stosunku: 2 rzędy starej włóczki, 1 nowej. Dało to bardzo satysfakcjonujący efekt i w zasadzie nie można zobaczyć różnicy.
Tak bardzo chciałam już założyć efekt końcowy, ze nie zblokowałam pracy w normalny sposób (czyli piorąc ją najpierw i susząc rozłożoną), lecz zblokowałam parą z żelazka. Byłam zaskoczona, jak fajnie się to udało, zwłaszcza jeśli chodzi o rozprostowanie i okiełznanie ściągaczy, które wydawały się żyć własnym życiem.
Ostatecznie okazało się, że panika nieco nadmiernie mnie poniosła, bo kardigan „skonsumował” raptem 330 g włóczki (czyli 3 i 1/3 motka). Został mi jeszcze jeden motek z drugiego farbowania i 2/3 motka z pierwszego farbowania Makunki. Nic się nie zmarnuje – Leśne Jezioro zmienia tak pięknie kolor moich szarych oczu w morską zieleń, że chyba z tych „resztek” wykombinuję jakąś chustę 😉
PS: dla lubiących szczegóły techniczne – dziergałam drutami nr 4, a części ściągaczowe drutami nr 3,5.
-
Świetny wyszedł! Minimalistyczny, ale kolor nieoczywisty, niejednolity daje mu dużo uroku. Ja jednak jestem bardzo niewychowana. To nie kolor, ale przede wszystkim ty sprawiasz, że chciałabym go mieć w swojej szafie. Makunka ma oko do kolorów.
Pozdrawiam ciepło:))) -
Patrzę, patrzę i się napatrzeć nie mogę. Cudo, po prostu cudo i bardzo taki TWÓJ 🙂
-
No wreszcie! Ciągle zaglądam tu do Ciebie i już się martwiłam, że porzuciłaś blogowanie… Fason i surowiec Twojego kardigana to para idealna. Do siebie i do Ciebie pasują doskonale. Jak zwykle pięknie zaprezentowane. Mam nadzieję, że Twój Powrót będzie miał kontynuację. Pozdrawiam gorąco!
Comments