sfilcowało się, niech leży, czyli życie po katastrofie
Zdarza się najlepszym i najbardziej doświadczonym, chwila nieuwagi, zmęczenie, zniechęcenie i leniwy człowiek, zamiast wyprać ręcznie ulubiony sweterek wrzuca go do pralki, nastawia program „do jedwabiu” i myśli, że ujdzie mu to na sucho. Otóż nie proszę Państwa, ręcznie dziergane swetry rzadko wybaczają takie zaniedbania.Kilka miesięcy temu wydziergałam sobie sweterek na podstawie wzoru „Caramel”. Połączyłam w nim dwie nitki: Gazzal Exlusive (50% jedwab , 10% moher, 40% wełna merynosowa 19 mikronów) w kolorze fioletowym i jasnoszary Yarn Art Silk (skład: 50% jedwab, 10% kid mohair, 40% merino). Obie włóczki cieniuteńkie i delikatne, wspólnie dały cudowny, wrzosowy melanż. Caramel wyszedł pięknie, nosił się jeszcze lepiej – prawie w nim zamieszkałam. Niestety mam tylko jedno, niezbyt wyraźne zdjęcie gotowego swetra. Tak to mniej więcej wyglądało.
Zamierzałam obfotografować go jak należy i opisać na blogu, ale przedtem należało go wyprać. Był piątek, człowiek wyczerpany całym tygodniem wyłączył myślenie i postanowił rzeczony sweterek wyprać w pralce (program dla jedwabiu, 30 stopni). Pranie trwało raptem 30 min., ale te pół godziny zmieniło wszystko. Z pralki wyciągnęłam sfilcowane coś, co z powodzeniem mógłby założyć na siebie może 6-latek.
Chciało mi się płakać, chciało mi się samobiczować… Dobrzy ludzie podrzucili różne metody odfilcowania (moczenie w wodzie z octem, w wodzie po gotowaniu fasoli etc.), ale bałam się, że jedwab nie wytrzyma tak obcesowego traktowania. Miałam ochotę wcisnąć tę sfilcowaną szmatkę w głąb szafy i zapomnieć… Jednak później stwierdziłam, że może po prostu życie daje mi okazję do wysilenia szarych komórek i znalezienia jakichś pozytywów w tej sytuacji.
Improwizując, doszłam w końcu do wniosku, że sfilcowany Caramel może posłużyć jako niecodzienna szalo-chusta i będzie pasować do mojego fioletowego płaszcza. Poniżej efekty zabawy z drapowaniem sweterka na człowieku. Chyba będę go tak nosić. A co wy o tym sądzicie?
-
Tak zaglądałam na Twoje stare mieszkanie ja 🙂 . Ze starego bloga i teraz z nowego. Miałam nadzieję, że powrócisz. No i jednak nadzieja nie jest matką głupich 🙂 jejku, ale fajnie fryzurkę zmieniłaś! Ja też muszę coś zrobić z włosami……. tylko co? Co do udziergu…………. a może przerób na torebkę?
-
Mnie się ta wersja bardzo podoba – szal wygląda oryginalnie a do tego nadal ma piękny kolor i z pewnością będzie świetnie grzał (mieszanki wełny i jedwabiu należą do moich ulubionych). Poza tym zobaczy go większa część ludzkości, bo szal nosi się po ulicach, gdzie będą go mogły podziwiać tłumy 🙂
Mnie się też niedawno zdarzył podobny przypadek – na szczęście posiadam na stanie małą osobę, która chętnie przejęła ofiarę tej katastrofy i i teraz ma piękny, gruby żakiecik, akurat na jesienną pogodę. -
Pomysł z szalem super. Takie cudo nie może leżeć na dnie szafy, noś w formie szala, bo idealnie się do tego nadaje i ma nietypowy jak na szyjo-owijacz kształt, niepowtarzalny! *^o^*
-
za każdym razem jak zbliza sie listopad, to temat drutów wraca do mnie jak bumerang 🙂
-
Obie wersje mi się podobają 🙂 Szal jest na pewno oryginalniejszy i będzie porządnie grzał, więc chyba nie ma tego złego…
Comments