Jak moje dzierganie na drutach zyskało dzięki ogrodnictwu?
Zanim opowiem Ci, jak moje dzierganie na drutach zyskało dzięki ogrodnictwu, muszę się do czegoś przyznać. Wiele lat marzyłam o własnym ogrodzie, lecz moje „uprawy” ograniczały się do kilku doniczek na balkonie miejskiego mieszkania. Od trzech lat mam wreszcie własną działkę i wyżywam się ogrodniczo, głównie produkując kilogramy ekowarzyw (okazało się, że jestem posiadaczką „zielonych kciuków”, jak to mówią Niemcy). Niektórzy uważają ogrodnictwo za ciężką i niewdzięczną pracę, ale ja uwielbiam zanurzać palce w ziemi, gadać z groszkiem i pielić sałatę. Ogród udzielił mi kilku cennych lekcji, które jak ulał pasują do dziergania na drutach. Myślisz, że te dwie rzeczy nie mają nic wspólnego ze sobą? Przekonaj się, że jest inaczej.
Jak moje dzierganie na drutach zyskało dzięki ogrodnictwu?
1. Wszystko ma swój czas
Ogród nie lubi, żeby go pospieszać. Możesz troszkę mu pomóc stosując szklarnie i foliowe tunele wczesną wiosną, ale ogród nie da się zbytnio oszukać. Ma swój rozum i swoje tempo zapisane w tajemniczym języku nasion. Jeśli chcesz mieć dobre plony, musisz pozwolić się ponieść naturalnemu rytmowi – wczesną wiosną przejrzeć torebeczki z nasionami, w odpowiednim czasie posiać, wysadzić sadzonki do gruntu nie za wcześnie, na czas podlewać i nie spieszyć się nadto z pieleniem. A pomiędzy tym wszystkim być łagodnym, życzliwym obserwatorem. Nic nie wymuszać, lecz czasem nieco pomóc – tu podsypać nawozu, tam przywiązać łodyżkę do palika.
Z dzierganiem jest dokładnie tak samo – liczy się nie tylko efekt końcowy, lecz cała droga, która do niego prowadzi. Satysfakcję i przyjemność przynosi każdy etap. Cudownie jest wybierać włóczkę, dotykać ją i zastanawiać się, czym chciałaby się stać. Etap projektowania lub wykonywania próbek do gotowego wzoru bywa wymagający, ale fantastycznie jest poczuć w końcu, że układanka jest gotowa.
Samo dzierganie na drutach… co mam Ci powiedzieć – to czyste zen – miarowe pobrzękiwanie drutów, oczka przesuwające się z lewej do prawej strony. To wszystko porządkuje myśli, uspokaja umysł. Prucie? Tak, prucie też jest częścią tego doświadczenia, jak i błędy. Nikt się do tego nie wyrywa, ale właśnie wtedy trenujemy cierpliwość i pokorę. Zszywanie… no dobrze – poddaję się – zszywanie możemy odpuścić na rzecz dziergania w całości 😉
Gdy zanurzysz się w proces dziergania przyjmując postawę życzliwego obserwatora i „wspomagacza”, często będziesz mieć poczucie, że robótka „dzierga się sama”. Zupełnie jakby była żywym organizmem, który wie dokładnie, jak ma wyglądać.
2. Ogród nie lubi rywalizacji
Tak, wiem – istnieją konkursy ogrodnicze, w Wielkiej Brytanii celebrowane są nawet z wielką pompą, jednak ogrody w swej istocie nie lubią „wyścigu szczurów”. Nie możesz uparcie próbować wyhodować na swojej działce pomidorów okazalszych niż te sąsiada, jeśli Twoja ziemia zupełnie się do tego nie nadaje.
Prawdziwa satysfakcja nie płynie z poczucia, że zrobiłaś coś lepiej od innych, lecz z faktu, że zrobiłaś to samodzielnie i od zera. Pozbądź się presji szepczącej do ucha, że powinnaś dziergać to czy tamto, bo wszyscy teraz to robią. Albo używać określonej włóczki, bo jest modna.
3. Testuj, testuj, testuj
Każdego roku poświęcam 2-3 skrzynie ogrodnicze na mojej działce na uprawę roślin, z którymi jeszcze nigdy nie miałam do czynienia. Wybieram na chybił trafił to, co mi się podoba. Wiele z tych eksperymentów kończy się spektakularną porażką, ale niektóre doprowadziły mnie do prawdziwych odkryć.
Z dzierganiem należy postępować tak samo – nie bać się, wybierać sobie nowe wyzwania i obserwować, czy nam odpowiadają. Nie mówię przy tym wyłącznie o sukcesach. Czasem coś nas „kręci”, choć jeszcze nie wychodzi zbyt dobrze. Szukaj takich projektów dziewiarskich. One pozwolą Ci bawić się tym, co robisz i mieć stały, wysoki poziom zadowolenia.
4. Nie można mieć wszystkiego
Ok, to brzmi trochę, jakby sama sobie przeczyła – tu testuj, testuj, a tu: nie można mieć wszystkiego. Chodzi mi o to, by mieć świadomość, że inne ogrody są zawsze kuszące, ale w moim muszę dobierać rośliny rozsądnie i nie rozpraszać się robiąc wszystko na raz.
Dlatego należy eksperymentować w rozsądnej skali, odsiewać eksperymenty nieudane i wybierać te rzeczy, które Ci najbardziej odpowiadają. Nie musisz być ekspertem we wszystkich aspektach dziewiarstwa, by być świetną dziewiarką.
5. Odpoczywaj
Czasem tak bardzo uwikłam się w pielenie, przekopywanie i podlewanie grządek, że zapominam, żeby sobie na nie popatrzeć. A przecież ogrodnictwo to nie tylko praca fizyczna. Ogrodnik powinien też na chwilę zatrzymać się, usiąść wśród roślin, posłuchać, jak pszczoły uwijają się w kwiatach rukoli (uwielbiają je, co odkryłam przypadkiem), zobaczyć biedronkę na poziomkach i dostrzec cały, niewiarygodny splendor zroszonego wodą strączka groszku napuchłego od słodkiej zawartości.
Tak samo jest z dzierganiem na drutach. Bywa, że człowiek ma ochotę skończyć robótkę jak najszybciej, bo czeka już następna i pomysły kłębią się w głowie. Wtedy trzeba przyhamować, przypomnieć sobie, po co to w ogóle robisz, posłuchać brzęku drutów, przyjrzeć się oczkom robótki, pogłaskać włóczkę. Wdech… wydech.. pięknie jest być tu i teraz 🙂
-
Pięknie to połączyłaś.Wiem coś na ten temat kocham działkę i robótki.Często na działce siedzę z drutami i patrzę i słucham.
-
Jak zwykle genialnie porównłaś z pozoru dwie inne czynności. Sama mam ogród i hoduję w nim warzywa. Mnie obie rzeczy kojarzą się ze spokojem. Nic tu w nerwach nie zrobisz, jak pisałaś, nie przyspieszysz. Kocham pracę w ogrodzie za wysiłek, za to, że widać owoce pracy w postaci warzyw i kwiatów, za powierze. Twoje posty nadają się ns książkę o zaletach dziergania. Myślałaś nad tym. Ludzie nieinternetowi nadal śmieją się z dziergania, a kiedy robi to facet, to pewnie jest to idiota. Książka otworzyła by oczy tym, którzy nie wiedzą co mówią i obrażają, nas pasjonatów.
-
Najbardziej w ogrodnictwie i dzierganiu uwielbiam to, że oba stanowią połączenie sprzecznych elementów – struktury i improwizacji a raczej – struktury i umiejętności z elementem nieobliczalnym kompletnie. Właśnie dlatego są jak gramatyka 🙂 Może dlatego najbardziej lubię ogrody w stylu angielskim, kontrolowaną wilderness.
Mam obecnie skrawek trawnika może dlatego ciągnie mnie także do ogrodów miejskich, uprawianych w skrzynkach po szampanie i innych takich twórczych wykorzystywań każdej przestrzeni, w duchu Alys Fowler. Ogrodnictwo i dzierganie dają poczucie satysfakcji nawet w niesprzyjających warunkach. Jesteś przygotowany na wszystko łącznie z atakiem zombie i zmierzchem cywilizacji 🙂 Może dlatego podziwiam ogrodników i sama się boję. To taki ogrom wiedzy. Ale z drugiej strony – z dzierganiem daję radę choć mam mnóstwo do nauczenia, nadal. Więc może na ogród też się odważę. Od czego ty zaczynałaś, jak już stanęłaś na tej działce i uświadomiłaś sobie ogrom przedsięwzięcia? 😉
-
Dziękuję za ten wpis. W samą porę przeczytałam. Wena odeszła ode Mnie jak obrażona. Teraz myślę, że po prostu daje mi odpocząć, nabrać siły na dalsze prace dziewiarskie i nie tylko. Przecież wiosna za pasem i tak samo muszę nabrać sił na pielęgnację ogrodu, kopanie , sianie, plewienie.
Potem wieczorami siadam na ławce zmęczona i przyglądam się jak fruczak gołąbek spija nektar z Moich kwiatów. -
Masz rację,nic w ogrrodzie na siłę . Ja starałam się wyhodować sadzonki w domu, aby przyspieszyć zbiór,ale te posiane w odpowiednim terminie na grządce dały obfitszy plon.
Uwielbiam wiosnę na dzialce.Uwielbiam obserwować ,cieszy mnie kazda najmniejsza roślinka, pielenie to moja ulubiona czynność. -
Świetne porównanie i bardzo ciekawy post. Przeczytałam z prawdziwą przyjemnością, uśmiechając się półgębkiem…bo nie mam własnego ogrodu, ale za to trochę biegam. Nic wyczynowego, o nie, zwykłe truchtanie…Jednak podczas każdego treningu, czuję się tak jak Ty w swoim ogrodzie. I pomyślałam teraz, że mogłabym napisać w ślad za Tobą: Jak moje dzierganie na drutach zyskało dzięki bieganiu? I odwrotnie chyba też! Dużo o tym dzisiaj myślałam…chyba dlatego, że nie mogę się doczekać kiedy zniknie błoto i kałuże, i wreszcie wyruszę. Bardzo fajne dziewiarskie pomysły przychodzą do głowy wraz z kolejnymi kilometrami…
-
No tak, jako wiejskie dziewczę uwięzione w mieście, po twoim wpisie jeszcze bardziej chcę dołączyć do grona działkowców.
-
U mnie było bardzo podobnie… Najpierw ogród ozdobny, potem ciągle powiększałam warzywnik, między tym wszystkim druty, które wielbię… I to pobrzękiwanie pszczół… Teraz mam 4 ule w ogrodzie i pierwsze 6 litrów własnego miodu w spiżarni. Jestem szczęśliwa!!! Uwielbiam się rozwijać 🙂
Komentarze