Wyzwanie kaizen - raport, tydzień 2
Wyzwanie kaizen trwa już od dwóch tygodni, choć zupełnie nie wiem, kiedy ten drugi tydzień zleciał. Choć teoretycznie powinno mi być łatwiej, bo mieliśmy aż dwa dodatkowe dni ustawowo wolne od pracy (a ja nawet więcej, bo wzięłam urlop), to zetknęłam się z nieprzewidzianymi problemami.
Wyzwanie kaizen – raport z tygodnia 2
W zeszłym tygodniu, aż dwa razy opuściłam wykonanie małego kroku związanego z rysowaniem. Najgorsze jest to, że nie mam dla siebie żadnego usprawiedliwienia, nie chodziło o brak czasu, przepracowanie itp. Wprawdzie mimo dużej liczby dni wolnych miałam sporo dodatkowej pracy, ale nie tyle, by nie mieć siły na wyzwanie.
Obydwa przypadki wiązały się z tym, że zwyczajnie i po prostu zapomniałam na śmierć, że miałam rysować i przypomniałam sobie o tym dopiero zasypiając wieczorem w łóżku. Pocieszam się, że udało mi się za to zrobić dużo innych, pożytecznych rzeczy. Na przykład mimo deszczu i zimna, wyżwirowaliśmy wszystkie ścieżki w ogrodzie (a jak wiecie, ogród udzielił mi wielu cennych nauk, które stosuję także podczas dziergania).
Przeanalizowałam te dwa dni i doszłam do wniosku, że zapomniałam o wyzwaniu, bo nawyk rysowania nie wszedł mi jeszcze w krew i były to dni o zupełnie innym charakterze niż zwykle. Po prostu zabrakło mi zwykłej struktury dnia.
W obydwu przypadkach zapomniałam o rysowaniu, gdy zrobiliśmy sobie wolne dni, takie ze snuciem się w piżamach, wyjadaniem smakołyków z lodówki o dowolnej porze itp. Czyli zabrakło mojego zwykłego sygnału do rysowana, jakim jest moment, gdy mój luby idzie do kuchni zmywać naczynia po obiedzie.
Wyciągnęłam z tej lekcji następujący wniosek: jeśli wiem, że czekają mnie dni różniące się od zwykłej rutyny, muszę ustawić sobie w telefonie przypomnienie o rysowaniu. Przynajmniej na razie.
Podsumowanie czasu
W sumie zeszły tydzień wyglądał u mnie tak:
- poniedziałek (01.05.): 0 min
- wtorek (02.05.): 10 min.
- środa (03.05.): 16 min.
- czwartek (04.05.): 15 min.
- piątek (05.05.): 0 min.
- sobota (06.05.): 15 min.
- niedziela (07.05.): 30 min.
W sumie: 86 min., czyli mimo wszystko nie najgorzej. Dużo dłuższy czas rysowania w niedzielę związany był z tym, że zajęłam się rysunkiem, który zamierzam wykorzystać na blogu. W pozostałe dni nadal ćwiczyłam podstawy: głównie proste figury geometryczne i cieniowanie.
A jak Tobie minął drugi tydzień wyzwania?
-
Marnie mi poszedł… druty zwyciężyły i po prostu zbyt późno szlam do łóżka żeby medytować codziennie. Aczkolwiek kilka medytacji udało mi się odbyć… wiec nie jest aż tak zle… zbyt wiele się dzieje w innych dziedzinach życia, wiec po prostu zapominam…
-
U mnie małe kroczki działań poprzedniego tygodnia przyniosły efekty! Toksyczna Osoba na razie przyjęła lekcję i zrobiła się z niej Miła Osoba. ^^*~~ Zobaczymy, na jak długo, ale cieszę się chwilą która trwa i jestem gotowa podjąć następne działanie jeśli taka będzie konieczność.
Acha, i zaczęłam regularnie malować, prawie każdego dnia! *^v^* -
Mój drugi tydzień był dobry. Robiłam rehabilitację trzy razy dziennie od poniedziałku do piątku. W sobotę się rozproszyłam, bo obudziłam się sztywna, ze zdrętwiałymi rekami (kręgosłup szyjny, powikłanie powypadkowe). W niedzielę wysprzątałam taras i część ogrodu i nastąpiła katastrofa. Efekt: od dziś dokładam trzy razy dziennie rehabilitację kręgosłupa szyjnego. Jak nie dołożę, to nawet mi kołnierz nie pomoże, w chwili obecnej nie mam pełnej kontroli nad rękami.
Mnie pomaga robienie tej rehabilitacji o stałych porach, pomagają faktycznie konkretne okoliczności (po śniadaniu, w trakcie robienia obiadu, po kolacji.
Uważam, że powinniśmy być dumne z każdego kroku, bo staramy się. Nawet kilka razy to kilka kroków do przodu. Pozdrawia Was bardzo serdecznie. -
Nie chce się chwalić żeby nie zapeszyć ale ten tydzień ćwiczyłam swoją jogę codziennie po 50 minut!!! Dziękuje ci Herbimanio za ten post ?
-
Ooooooooooo to cudownie. Nadal za Ciebie trzymam kciuki <3
-
-
Inspirujecie i motywujecie.Z poślizgiem ale
pozwolę sobie dołączyć do was na dwóch płaszczyznach.
1)to powrót do rutyny w ćwiczeniach nad którą pracowałam przez 3lata ale przez zmianę intensywności ćwiczeń i kontuzję całkowicie rozmyła mi się i zaniedbałam to odpuszczając kilka treningów z rzędu.
2)język obcy z którym próbuję pracować ale i tu wpadałam w zniechęcenie po tygodniu bo oczekiwałam zbyt wiele a nie widząc oczekiwanych postępów przerywałam.
Tak więc zacznę małymi krokami…
Dla siebie
Komentarze