Poncho z grubej włóczki, czyli nadal wszystko czerwone
To poncho z grubej włóczki, to był prawdziwy „sztos”, jak mówi dzisiejsza młodzież 😉 Nie dość, że ciepłe, miłe i fajnie wygląda, to jeszcze poważnie uszczupliło moje włóczkowe zasoby (a konkretnie ich część zalegającą na półkach od bardzo dawna). Ale zacznijmy od początku…
Ze dwa lata temu trafiłam na oryginalny wzór poncho w gazetce Fatto a Mano 224 Collection wydanej przez Lang Yarns. Pomyślałam, że fajnie byłoby go jeszcze „podkręcić” i w tyle dać warkoczową plecionkę przypominającą kształtem mantę (takie zwierzątko morskie, jakby ktoś nie wiedział). Link do gazetki zapisałam na Pintereście, pokombinowałam z próbkami warkoczowej manty, ale rezultaty były mało zadowalające, więc odłożyłam całość „na później”. Oczywiście „później” już nie nastąpiło.
Drugie podejście do poncho zaliczyłam jakieś pół roku temu, gdy przypadkiem wpadła mi na chwilę w ręce rzeczona gazetka. Wczytałam się w opis i stwierdziłam, że generalnie nie chcę z niego korzystać, bo nie odpowiada mi sposób wykonania. Zanotowałam więc sobie tylko ogólny szkic kroju z wymiarami i projekt znów zapadł się w niebyt.
Całkiem niedawno natomiast zobaczyłam na Facebooku świetną galerię umieszczoną przez sklep Red Button. Fajna modelka, bardzo energetyczne, czerwone poncho – jednym słowem w głowie zapaliła mi się lampka „Też chcę!”. Przypomniało mi się to moje poncho z Fatto a Mano, odnalazłam rysunek i zaczęłam kombinować.
Pragnęłam czerwieni, ale nie chciałam kupować nowej włóczki, ponieważ wciąż z lepszym lub gorszym skutkiem dążę do zredukowania objętości swoich zapasów. Pomyślałam więc: „Hmm, a może wykorzystać różne czerwone resztki i włóczki mieszczące się w spektrum czerwieni, z których z różnych względów nic nie wydziergałam?
Znalazłam porzuconą 1,5 roku temu robótkę z bordowej Alpaki Dropsa. Znalazłam piękne, czerwone merino Baby Supremo z Włóczek Warmii, które rok temu zakupiłam do akcji Wszystko Czerwone i już częściowo wykorzystałam w swetrze Seashore Isabel Kraemer. Znalazłam też jagnięcą wełnę w dość ciepłym, pomidorowym odcieniu, którą chyba z 10 lat temu zakupiłam jako „włóczkę z odzysku” na Allegro, a który to odcień solo okazał się niezbyt pasować do mojego typu urody. Dorzuciłam hojną ręką resztki Mirelli z Włóczek Warmii pozostałych po dzierganiu innych swetrów i jeszcze inne resztki Alpaki Dropsa i ukręciłam z tego jedną grubą włóczkę, którą musiałam przerabiać na drutach nr 8.
Próbka wyszła puchata, mieniąca się różnymi tonami czerwieni, przepiękna. Teraz zostało już tylko przeliczyć wymiary z rysunku na dane z próbki, przemyśleć, jak to wydziergać, żeby było przyjemnie i ładnie i przystąpić do pracy.
Moje poncho wydziergałam inaczej, niż przewidywał oryginalny opis. Od góry (czyli poczynając od golfa), w całości; dolny „ogonek” w tyle formując za pomocą rzędów skróconych. Na samym dole dodałam też króciutki ściągacz biegnący wokół całego obwodu. (uprzedzając pytania, nie – nie opublikuję opisu, ponieważ mimo innej techniki wykonania poncho nadal bazuje na formie projektu Fatto a Mano i nie jest moim oryginalnym pomysłem).
Poncho wyszło dość ciężkie – waży ok. 860 g – ale przy tej grubości należało się spodziewać zwiększonego ciężaru. Dół podwijał się po zakończeniu robótki, ale pranie i blokowanie ładnie go wyprostowały. Poncho jest urocze, o ile miałam okazję się przekonać po drodze na sesję zdjęciową – mocno zwraca uwagę przechodniów i bardzo mi się podoba. Nosi się je dość wygodnie, jednak ze względu na specyficzne umocowanie rękawów nie ubierałabym go na takie okazje, gdy przewidujemy, iż często będziemy unosić ręce nad głowę, bo wtedy dolna krawędź też się unosi i wieje w brzuch 😉 Będzie świetne w okresie wiosennym lub wczesnojesiennym jako okrycie wierzchnie podczas spacerów lub narzutka na wyjścia.
Próbowaliśmy robić zdjęcia dwoma różnymi aparatami, aby oddać dobrze końcowy odcień, niestety nie są tak interesujące jak oryginał, bo nikną gdzieś subtelne zmiany w tonach. Mam jednak nadzieję, że i tak Wam się spodoba.
-
Świetny wpis! Poncho bardzo mi się podoba, podobnie jak filozofia zużywania zapasów (podobną zdarza mi się stosować, gdy zaglądam do lodówki i myślę : „co by tu ugotować, żeby nie musieć iść na zakupy). A powiedz, czy jeśli urodziłam się, ekhem, powiedzmy przed pierwszymi milenialsami, ale używam słowa sztos, to mogę się zaliczyć do młodzieży?
-
Ooo, dobrze wiedzieć, że Manta to nie tylko marka odtwarzaczy DVD odtwarzających nawet najbardziej porysowane płyty 🙂
Bardzo lubię taki odcień czerwieni. Taki, że jakby zmieszać go z białą farbą, wychodzi różowy. -
Fajny opis i piekne poncho.-) dla mnie nadal zbyt skomplikowane, tylko do podziwiania. Pozdr.
-
Herbi, jestes dla mnie niedoścignionym wzorem (wzorcem!) jako modelka. Prezentujesz te Twoje udziergi z takim eleganckim wdziękiem, że chcialoch się pójść do Ciebie na warsztaty. Serio – serio 🙂
A sam udzierg wygląda przepięknie – to połączenie różnych nitek dało doskonały efekt! -
Ponczo supcio i ten kolor Wow cos niesamowitego? bardzo mnie sie podoba .
Podkresla Twoja urodę Kochana .
Całość po prostu Bomba! Brawo -
Bardzo lubię czerwień, bardzo , bardzo! Oczywiście, nie każdy odcień do mnie pasuje, ale staram się znaleźć takie moje. Twoja mieszanka czerwieni jest bardzo głęboka i bardzo do ciebie pasuje.
Nad ponchem będę myślała po powrocie, teraz pozostały mi niestety lekkie projekty.
Pozdrawiam gorąco i słonecznie:))) -
Piękne:-) I zdjęcia super:-)
-
Przepiękny elektryzujący kolor! Aż się nie chce dziergać niczego z jednolitej włóczki tylko specjalnie mieszać różne motki, grubości i zbliżone odcienie! *^v^* Kształt bardzo fajny, chociaż tak jak piszesz to raczej narzutka wiosenna a nie sweter pod kurtkę czy płaszcz.
Rozważam, czy nie potrzebuję takiego ciuszka! ^^*~~
Komentarze